"Panorama..." - październik 1994...
Jesień 1994 roku była bodaj najtrudniejsza w historii trzecioligowej Rawii - bardzo słabe wyniki sportowe, szły niestety w parze z fatalną atmosferą w Klubie... O tym wszystkim mówi również artykuł z "Panoramy Leszczyńskiej" z października 1994 roku, opublikowany po 11. kolejkach sezonu 1994/95. Tytuł artykułu "Krok przed katastrofą".
"Piłkarze Rawii znaleźli się w dolnych rejonach III ligi Dolnośląskiej". Od początku sezonu rawiczanie nie mogą złapać właściwego rytmu. Waśnie pomiędzy działaczami a piłkarzami odciskają swoje piętno na postawie zespołu. Można zauważyć, że dotychczasowy model funcjonowania klubu wyraźnie się zachwiał.
W tegorocznym sezonie Rawia spisuje się fatalnie. Widać wyraźnie, iż drużyna nie jest zbyt dobrze przygotowana fizycznie do sezonu. Kilka wysokich porażek, a przede wszystkich pogrom 0:7 w Oławie, zaniepokoiły kibiców. Nie ma już w Rawiczu entuzjazmu beniaminka, który ledwie rok wcześniej robił prawdziwą furorę w III lidze Dolnośląskiej. Dotychczas w tym sezonie Rawia zdobyła ledwie 7 punktów w jedenastu spotkaniach i straciła najwięcej, bo blisko 30 goli, ze wszystkich ligowych ekip.
Po przegranym (2:4) meczu z Lechią Zielona Góra zrezygnował trener Marek Polowczyk. Szkoleniowiec prowadzący drużynę od roku 1992, oświadczył, iż nie może znaleźć wspólnego języka z niektórymi zawodnikami. Otwarcie bojkotowali oni Polowczyka oraz jego asystenta i grajacego trenera - Stanisława Przybylskiego. Zawodnicy mieszali się ustalanie składów na poszczególne spotkania, zarzucali trenerom faworyzowanie niektórych graczy. Przybylskiemu z kolei wypominano wiek, ale większość kibiców doskonale wie, że grajacy trener - mimo prawie czterdziestki na karku - może zaiponować podejściem do gry i niesłychaną walecznością.
Doszło nawet do tego, że dwóch zasłużonych zawodników Rawii - Sławomir Żmuda i Wiesław Kendzia - zrezygnowało z występów w trzeciej lidze. Ten ostatni wrócił do drużyny po odejściu Polowczyka. Szybko jednak "złapał" czerwoną kartkę w Oławie i znowu nie gra. Inny zawodnik - Marek Nowicki - który przed sezonem pożegnał drużynę i ruszył w poszukiwaniu lepszego klubu - przeprosił kolegów i wrócił do zespołu. Odmówił jednak wyjazdu na jedno ze spotkań wyjazdowych, protestując w ten sposób przeciwko nieprzyznaniu mu pożyczki z klubu.
W normalnych warunkach niesfornych piłkarzy z pewnością odsuniętu by od gry. Niestety, w tym sezonie Rawia znalazła się w fatalnej sytuacji kadrowej - dodatkowo team nawiedziała plaga kontuzji - do dziś nie grają Grzegorz Pietrzak i Artur Jesiak, a nie w pełni sił jest Radomir Roztocki. Do tego dochodzą "strajkujący" W. Kendzia (obecnie z powodu czerwonej kartki...) i S. Żmuda, oraz inni zawodnicy nie grający z powodu otrzymanych kartek. Mamy zatem obraz trudnej sytuacji - w celu uniknięcia kompromitacji, trenerzy Mosiek i Przybylski muszą sięgać także po niezdyscyplinowanych piłkarzy.
Brak solidnego zaplecza kadrowego jest spowodowany pośrednio polityką trenera Marka Polowczyka oraz - kierowanego w pewien sposób przez niego - zarządu klubu. Dotychczasowy model model tworzenia zespołu wygląda następująco: żadnych transferów z zewnątrz, włączanie do składu własnych wychowanków, solidna praca z młodzieżą. Trzonem pierwszego zespołu są piłkarze urodzeni w 1969 roku i młodsi.
- "Teraz wyraźnie widać, iż ten model funkcjonowania się zachwiał. Brak pieniędzy powodował brak transferów z zewnątrz. To z kolei doprowadziło do utworzenia się grup w zespole" - twierdzi M. Polowczyk.
Trener Polowczyk wcześniej już dwukrotnie nosił się z zamiarem ustąpienia. Dał się jednak przekonać, aby jeszcze pozostać. Za trzecim razem był już nieugięty.
- Praca musi dawać satysfakcję. Odnosiłem wrażenie, że to działaczom bardziej zależało na wynikach, niż piłkarzom. Coraz częściej budziłem się z żółcią w ustach. Zadawałem więc sobie pytanie: w imię czego to wszystko?" - wspomina były opiekun Rawii.
Następcą Polowczyka został Piotr Mosiek, od dawna związany z rawickim klubem. Nowy trener - w duecie ze St. Przybylskim - będzie pracował z drużyną tymczasowo - najpóźniej do końca rundy jesiennej. Wszyscy w klubie zdają sobie chyba sprawę z tego, że sytuację może uratować tylko szkoleniowiec z zewnątrz, nie związanay z rawickim środowiskiem. Działacze rozpoczęli już poszukiwania.
Jedna z koncepcji mówi o kierunku wrocławskim. Prowadzono rozmowy z trenerami pracującymi dla Śląska Wrocław. Zatrudnienie szkoleniowca spoza Rawicza wiąże się ze sporymi wydatkami, miesięcznie rzędu 5-8 mln złotych plus dojazdy. Prezes Damazyn twierdzi, iż na to potrzebne są w kasie pieniądze. Jeszcze jeden z pomysłów mówi o tym, aby Rawia stała się filią WKS Śląsk. Oba kluby wymieniałyby się zawodnikami i ze sobą współpracowały.
Na razie dużynę prowadzą więc razem Stanisław Przybylski i Piotr Mosiek.
- Zastałem zespół rozbity kadrowo i psychicznie. Powiem otwarcie, że drużyna nie jest zbyt dobrze przygotowana do sezonu. Zawodnikom po prostu brakuje kondycji. Są spore ubytki kadrowe, zespół jest podzielony i skłócony. Montowanie składu musi więc trochę potrwać" - ocenia P. Mosiek.
Aby poprawić formę w drużynie wprowadzono treningi indywidualne. Dużo czasu zespół poświęca także taktyce. Zdaniem szkoleniowców, w ciągu trzech-czterech tygodni powinno być lepiej. Konieczne są jednak przynajmniej dwa transfery po zakończeniu rundy jesiennej.
Rawicki kub - w obliczu widma degradacji - stara się znaleźć wyjście z tej jakże ciężkiej sytuacji. M.in. w tym celu zarząd klubu ogłosił "amnestię" dla wszystkich niesfornych piłkarzy. Trenerzy zaś starają sie uporządkować zespół, który nagle zapomniał jak się gra dobrze w piłkę nożną. Oby z powodzeniem."
Rafał Makowski
Dodaj komentarz